logotype

Nadchodzące imprezy

Dla organizatorów

Organizujesz konwent, pokazy gier albo turniej i chcesz zareklamować swoją imprezę? Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie obsługi JavaScript., a zarówno w tym polu, jak i na stronie głównej naszego portalu pojawi się stosowne ogłoszenie.

Zebrano - T-50

Pod sam koniec 2018 roku zrecenzowałem T-34 obr. 1941 od Zebrano Model – jeden z trzech pierwszych produktów w skali 1/100 wydanych przez tę białoruską firmę (obok Sdkfz 251 Ausf. D i SU-76M). Nie był to szczególnie trafiony zakup, bo choć z góry wyglądał nieźle, to poszczególne części były dość kiepsko spasowane, a cenowo wypadał drożej od licznej plastikowej konkurencji. Mimo to śledziłem dalsze poczynania firmy, która zaczęła wydawać modele mniej oczywistych pojazdów, i w końcu zdecydowałem się na zakup lekkiego czołgu T-50. Jak się okazało, warto było dać drugą szansę produktom Zebrano.

Rozpoznanie

Co ciekawe, lista modeli w skali 1/100 dostępna na oficjalnej stronie Zebrano Model jest niepełna – nie znajdziemy na niej większości najnowszych zestawów. Aby poznać pełną ofertę firmy, trzeba poszukać produktów po sklepach modelarskich.

Interesujące nas zestawy znajdziemy w kilku polskich sklepach internetowych: Martoli, Jadar Hobby, Exito, plastmodel.pl, Agtom i Moje Hobby. Na obecną chwilę ten ostatni ma chyba największą ofertę i to w nim zakupiłem opisany poniżej egzemplarz T-50.

Mały czołg kosztował mnie niecałe 37 złotych, co wydaje się dość standardową ceną – tyle mniej więcej kosztują pojedyncze pojazdy od Plastic Soldier Company czy Battlefrontu (do Tanks i starsze żywiczne modele do Flames of War).

Wypadałoby jeszcze powiedzieć co nieco o bohaterze tego tekstu. Czołg T-50 opracowano w latach 1940–1 jako następcę T-26. Nowy pojazd był bardzo dobrze opancerzony jak na lekki czołg i miał kilka innowacyjnych rozwiązań, w tym trzyosobową wieżę (dzięki temu dowódca mógł skupić się na dowodzeniu; takie rozwiązanie było wówczas rzadkością w radzieckich pojazdach).

Jednocześnie T-50 był pojazdem skomplikowanym i zaawansowanym technicznie, a dodatkowo wdrożenie go do produkcji zbiegło się w czasie z niemiecką agresją na Związek Radziecki. W efekcie zbudowano bardzo niewielką liczbę tych czołgów – wiele źródeł podaje liczbę 65–70, choć według wypuszczonego przez Wydawnictwo Militaria albumu T-50 autorstwa Aleksandra Czubaszina z fabryk wyjechało ich łącznie 121 (75 z Zakładów Nr 174 i 46 z Zakładów Nr 173). Produkcję zakończono na początku 1942 roku.

Pakowanie

Model T-50 zapakowano w małe, kwadratowe pudełko z kartonu, które na pokrywce ma grafikę przedstawiającą czołg, podstawowe informacje o modelu i dane producenta. Wewnątrz wszystkie części zabezpieczono folią bąbelkową, a wieżę, lufę armaty i kalkomanie dodatkowo umieszczono w woreczkach strunowych.

Jakość i montaż

Czołg składa się z zaledwie pięciu części: kadłuba, lewego i prawego układu jezdnego (koła, gąsienica i bok wanny), wieży oraz lufy działa 45 mm. Wszystkie elementy wykonano z żywicy, choć w drobniutkiej lufie zatopiono miedziany drucik, by zwiększyć jej wytrzymałość.

W pudełku znajdziemy też małą kartkę z podstawowymi kalkomaniami: czerwonymi gwiazdami i białymi cyframi. Taka sama była dołączona do zestawu T-34 obr. 1941.

Części czołgu odlano bardzo starannie. Obróbka ograniczała się wyłącznie do oczyszczenia miejsc łączenia poszczególnych elementów i usunięcia błon spomiędzy kół oraz delikatnych linii z tyłu gąsienic. Na całym modelu (pomijając spód kadłuba) zauważyłem tylko jeden drobny bąbel z tyłu lewej gąsienicy. Oprócz tego w moim kadłubie brakuje części lewego błotnika z tyłu, która najprawdopodobniej się ułamała – ale jej brak nie rzuca się w oczy, a w razie czego można ją łatwo dorobić z małego kawałka plasticardu.

Spasowanie gąsienic z kadłubem jest bardzo dobre. Trzy części zaprojektowano tak, że nie da się ich zamontować źle, a miejsca łączenia są widoczne jedynie od dołu (w przeciwieństwie do recenzowanego wcześniej T-34). Mam za to wrażenie, że wgłębienia w kadłubie, w które wklejamy gąsienice, są nieco zbyt głębokie, dlatego klej lepiej nałożyć u góry i przy końcówkach błotników.

Wieża niestety była trochę gorzej spasowana. Walec u dołu był zbyt szeroki i nie pozwalał na włożenie jej do otworu w kadłubie, ale wystarczyła chwila pracy pilnikiem, by rozwiązać problem.

Ostatnim etapem montażu było przyklejenie lufy. Otwór na nią był ciut za mały, ale po pogłębieniu go wiertłem lufa pasowała idealnie.

Jeśli chodzi o odwzorowanie prawdziwego pojazdu, produkt Zebrano wypada całkiem nieźle – choć nie idealnie. Rozmiary modelu są prawidłowe, jest chyba tylko nieco za szeroki.

Przy krawędziach boków wieży i przedniej, tylnej oraz bocznych płyt kadłuba biegną bardzo drobne wypustki mające zapewne imitować nity lub śruby. Kłopot w tym, że w prawdziwym czołgu prawie wszystkie z tych płyt (z wyjątkiem tylne) były łączone spawaniem, więc wypustki na modelu są do usunięcia (z dwojga złego lepiej usuwać niż dodawać).

Oprócz tego na kadłubie brakuje zaczepów do lin holowniczych u dołu z przodu i z tyłu, a także bocznych wizjerów kierowcy. Te ostatnie usunięto w późniejszych wersjach czołgu, ale otwory po nich zasłaniano widocznymi zaślepkami.

Na górnej płycie pancerza, za wieżą, znajdują się dwa wloty powietrza, które w rzeczywistości były zakryte siatkami, a na modelu niestety są pozbawione faktury. Na środku znajduje się pokrywa włazu do silnika, która ma zawiasy ze złej strony (są po lewej, a powinny być po prawej). Nad prawym wlotem powietrza powinny być wlewy powietrza i oleju, ale niestety ich brakuje. Nie oszukujmy się jednak – brak wlewów czy źle umieszczone zawiasy to detale, które można zauważyć, porównując model z planami, a nie podczas rozgrywki.

Aby długie boczne płyty kadłuba nie były puste, twórcy umieścili na nich łopatę i piłę. Oba narzędzia są duże i wyraźne (szczególnie łopata).

Układ jezdny jest chyba najsłabszą stroną modelu. Koła jezdne i napinające są odwzorowane bardzo ładnie, ale już koła napędowe nieco uproszczono. Najgorzej wypadają jednak gąsienice, które po bokach mają co prawda drobne otwory, ale po środku nie mają żadnej faktury. Jest to dość zaskakujące, ponieważ sądząc po zdjęciach dostępnych w internecie, niektóre modele Zebrano w skali 1/100 mają naprawdę dobrze odwzorowane gąsienice.

Do omówienia została jeszcze wieża. Powinna być nieco szersza, ale nieźle oddano jej nietypowy, asymetryczny kształt.

Na jarzmie armaty po obu stronach lufy zaznaczono nity i otwór przyrządów celowniczych, ale są one tak drobne, że ledwo je widać. Po prawej stronie działa powinny znajdować się lufy dwóch sprzężonych kaemów, których brakuje – na szczęście można łatwo dorobić je z odpowiednio cienkiego drutu.

Choć na bokach wieży znajdziemy wspomniane powyżej niepotrzebne nity, nie ma na nich szczelin obserwacyjnych ani otworów do prowadzenia ognia z broni ręcznej (a właściwie korków, którymi były zatykane.

Góra wieży jest odwzorowana bardzo ładnie: znajdują się tam wyraźne i szczegółowe włazy, peryskop, osłona wentylatora i kopułka obserwacyjna dowódcy z charakterystycznymi osłonami wizjerów. Można by dodać jeszcze trzy drobniutkie detale (zaczepy na wieży i otwór anteny radiostacji), ale ponownie ich brak widać jedynie przy porównaniu z planami.

Zastosowanie

Ze względu na niewielką liczbę wyprodukowanych pojazdów, użycie bojowe T-50 było dość ograniczone. Czołgi te walczyły w rejonie Leningradu (od lipca 1941 do września 1943 roku), na Białorusi, w okolicach Moskwy (od października 1941 roku) i na Kaukazie (od października 1942 do lutego 1943 roku).

Część pojazdów walczących pod Leningradem dopancerzono poprzez zamontowanie dodatkowych płyt pancernych z przodu kadłuba i po bokach wieży. Płyty te mocowano na śruby.

Co najmniej jeden T-50 z uszkodzoną wieżą został przerobiony na pojazd ewakuacyjno-naprawczy z dźwigiem. Z kolei podczas obrony Leningradu wieże T-50 z zapasów Zakładów Nr 174 zostały użyte jako nieruchome punkty ogniowe.

Fiński T-50 w trójbarwnym kamuflażu z drugiej połowy wojny. Źródło: SA-Kuva

Oprócz Związku Radzieckiego jedynym krajem, który wykorzystywał T-50, była Finlandia. Jeden dopancerzony czołg został zdobyty przez Finów jesienią 1941 roku i wcielony do służby w lutym 1942. Dotrwał do końca wojny, a od 1954 roku stoi w muzeum w Paroli.

Podsumowanie

Choć powyżej wyliczyłem dość dużo niedociągnięć, uważam T-50 od Zebrano za bardzo udany model. Wyeliminowano w nim największy problem wcześniejszego modelu T-34 – spasowanie części – i w efekcie otrzymaliśmy prosty w montażu pojazd o ładnym detalu. Polecam go wszystkim, którzy chcieliby powiększyć swoje siły radzieckie o jakąś nietypową konstrukcję, a sam chętnie sięgnę w przyszłości po kolejne modele od Zebrano.

No dobra, nawet nie w przyszłości… kolejne trzy zamówiłem już wczoraj.

2009–2024, TheNode.pl Disclaimer
Template designed by Globberstthemes