logotype

Nadchodzące imprezy

Dla organizatorów

Organizujesz konwent, pokazy gier albo turniej i chcesz zareklamować swoją imprezę? Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie obsługi JavaScript., a zarówno w tym polu, jak i na stronie głównej naszego portalu pojawi się stosowne ogłoszenie.

GHQ WW2 Micro Armor - A6M2 Zero

Dwa tygodnie temu zaprezentowałem trzy zestawy japońskich pojazdów naziemnych w skali 1/285. Jednak mój pierwszy kontakt z tą skalą związany był nie ze starciami lądowymi, a powietrznymi. Jak pod tym względem prezentuje się oferta GHQ? Możecie się o tym przekonać czytając poniższą recenzję modelu najbardziej znanego japońskiego myśliwca - Mitsubishi A6M Zero.

Rozpoznanie

Lotnicza oferta GHQ jest bardzo skromna i stanowi bardziej dodatek do jednostek naziemnych, niż pełnoprawną linię modeli. Mimo to firma oferuje aż 35 różnych modeli samolotów, kolejno: 12 niemieckich, 10 amerykańskich (z jakiegoś powodu SBD Dauntless widnieje na stronie poza swoją kategorią, ale jest), 5 brytyjskich, 5 radzieckich, 2 japońskie i 1 włoski. Patrząc pod kątem Sturmovik Commandera, z tego asortymentu da się złożyć umiarkowanie różnorodne eskadry Luftwaffe, USAAF (choć mamy do wyboru 1 bombowiec) lub WWS (z 1 typem bombowca i 1 samolotu szturmowego). Uparci mogą próbować stworzyć siły RAF (choć tu trzeba pożyczyć B-25 z oferty amerykańskiej), a także USN i IJN (choć te będą składać się z odpowiednio 3 i 2 modeli samolotów). Fani Regia Aeronautica mogą co najwyżej uzupełnić swoją kolekcję.

Wśród tych modeli jest całkiem sporo szybowców, które często są pomijane przez innych producentów. Nie znajdziemy za to żadnych większych, czterosilnikowych maszyn.

Mniejsze samoloty sprzedawane są w blisterach po 2 sztuki, większe (głównie bombowce i szybowce) po 1. Niezależnie od zawartości, blister kosztuje 9,95$, zaś u polskiego dystrybutora 42 zł. Czyli... bardzo dużo, zwłaszcza jeśli staramy się stworzyć siły do jakiejś gry lotniczej. Dla przykładu na dobry początek przygody ze Sturmovikiem przyda się ok. 10-12 różnych maszyn, co daje nam wydatek w postaci 250-300 zł (przy jak najmniejszej liczbie samolotów sprzedawanych pojedynczo).

Właśnie z powyższego powodu nigdy szczególnie nie interesowałem się samolotami od GHQ. Mimo to ostatnio, niejako przy okazji, zakupiłem z drugiej ręki nieotwarty blister zawierający 2 modele najważniejszego myśliwca Cesarskich Sił Powietrznych Marynarki - Mitsubishi A6M2 Zero (lub Zeke, jak kto woli). Przekonajmy się zatem, czy jest on wart tych pieniędzy.

Pakowanie

Blistry, w które pakowane są samoloty, różnią się odrobinę od tych, w które GHQ pakuje pojazdy. Zamiast sześciu komór, ten składa się zaledwie z jednej, w której znajdziemy 2 kadłuby samolotów oraz 1 wypraskę z elementami do doklejenia: 3 śmigłami i 3 zbiornikami na paliwo. Ich zapas jest bardzo miłym gestem, ponieważ tak drobne części lubią się gubić lub (w przypadku śmigieł) łamać.

Tym razem firma postanowiła uchronić modele przed uszkodzeniami i dodała kawałek gąbki, którego brakło u pojazdów naziemnych (zapewne z powodu innego rodzaju blistrów). Choć elementy podatne na uszkodzenia są tylko 3, doceniam taką ostrożność.

Karton dopełniający pakowanie jest taki sam, jak w przypadku wszystkich drugowojennych modeli GHQ - z jednej strony rysunek z kolumną niemieckich transporterów, z drugiej ogólne informacje o firmie, jakości wyrobów i ostrzeżenie zdrowotne (stop zawiera niewielką ilość ołowiu). Tak, jak u pojazdów naziemnych, jedynym elementem informującym o zawartości blistra jest mała naklejka z kodem kreskowym. Ja wolałbym osobne nadruki dla poszczególnych stron konfliktu, żeby łatwiej było odróżniać zestawy na sklepowych wieszaczkach, ale to pewnie moje widzimisię. A na pewno sprawa absolutnie trzeciorzędna.

Jakość

Odlewy nie ustępują w niczym innym wyrobom firmy - są równie dokładne i dobrze wykonane. Oczywiście samoloty mają znacznie więcej płaskich powierzchni (a zwłaszcza Zera), a mniej detali, których wykonaniem rzeźbiarz mógłby się popisać, lecz i w ich przypadku udało się to twórcy modeli. Klapy i stery są dokładnie widoczne, dodatkowo na spodzie zarysowane są dwa przednie koła i schowany hak do hamowania przy lądowaniu na lotniskowcu (dziękuję Inkubowi za uzupełnienie). Najmilej jednak patrzeć na przód, gdzie dojrzymy rowki dla karabinów maszynowych, oraz kabinę pilota, na której widać nawet, w którym miejscu kończy się jej odsuwana część.

Po wyjęciu z opakowania kadłuby posiadają drobne nadlewki na końcach skrzydeł i stateczników, które bez problemu dają się usunąć wysłużonym skalpelem (nie ma co nowego marnować do obróbki metalu), a pozostałe ślady opiłować. Nadlewki na częściach z wypraski są odrobinę większe, ale równie łatwe do usunięcia. Oprócz tego śmigła mają z tyłu drobniutkie nadlewki, także do spiłowania.

Same zaś elementy najłatwiej odczepić wyginając je, materiał bardzo ładnie słabnie w miejscach połączenia części z wypraską, choć dobrze jest je jeszcze odrobinę przypiłować.

Po bliższym przyjrzeniu się, na wszystkich częściach widać delikatne ślady linii podziału formy. Na kadłubach biegną po bokach samolotu i krawędziach skrzydeł, przez co usunięcie ich nie stanowi najmniejszego problemu. Podobnie z liniami na zbiorniku, któremu po prostu brak detali, na które należy uważać.

Najtrudniejszym zadaniem jest piłowanie łopat śmigieł, które dość łatwo się wyginają. Niestety, jest to przedsmak tego, co czeka nas przy używaniu samolotów GHQ - zarówno podczas transportu, jak i gry należy uważać, by nie połamać śmigieł. Są tacy, którzy od razu je obcinają, by oszczędzić sobie kłopotów. Dla mnie jednak śmigła są elementem rozpoznawczym samolotów od GHQ, która jest jedyną znaną mi firmą dodającą je do samolotów (inni produkują samoloty bez łopat, których i tak w locie nie widać).

Montaż samolotu nie sprawia żadnych problemów - ot, kropelka kleju na dziób, wstawienie śmigła, kropelka na bolec zbiornika, włożenie bolca do przeznaczonego dlań otworu i prawidłowe ustawienie zbiornika. Gotowy model prezentuje się świetnie, choć zastanawiam się, czy zbiornik nie przeszkodzi mi w dodaniu samolotowi podstawki.

Porównanie

Modele od GHQ to jedyne Zera w mojej kolekcji, dlatego do porównania użyłem innych typów samolotów. Dodatkowo, robiąc zdjęcia użyłem samego kadłuba A6M2, gdyż z zamontowanymi dodatkami maszyna leżałaby na macie nierówno, co utrudniłoby porównanie rozmiarów. Warto jednak zaznaczyć, że po zamontowaniu śmigła model jest dłuższy o jakiś 1mm.

Na początek porównanie z 2 modelami od Scotia Grendel: Ki-43, podstawowym myśliwcem Cesarskich Sił Powietrznych Armii, oraz P-40, głównym myśliwcem USAAF z początku wojny. Ze względu na różnicę skal (1/285 u GHQ i 1/300 u Scotii), A6M2 są odrobinkę większe (jakieś 1-2 mm), jednak różnica ta miałaby znaczenie wyłącznie, gdybyśmy porównywali modele tego samego myśliwca od różnych producentów. Oprócz tego zarówno A6M2, jak i P-40 dobrze trzymają skalę, podczas gdy Ki-43 ma zbyt małą rozpiętość skrzydeł (o jakieś 5mm).

Jak łatwo zauważyć na powyższym zdjęciu, linie klap i sterów są znacznie delikatniej zarysowane na modelu GHQ, co jest zdecydowanym plusem, choć powoduje ryzyko utracenia ich pod warstwami farby. Dodatkowo Zera nie mają zaznaczonych linii między poszczególnymi płytami poszycia skrzydeł, które są tak dobrze widoczne na modelach Scotii. Z jednej strony tak gładkie skrzydła są bardziej realistyczne (w tej skali oczywiście), z drugiej strony mocne linie po użyciu washa potrafią się całkiem nieźle prezentować.

Jeśli zaś chodzi o inne detale, w większości prezentują się one lepiej u GHQ. Firma zdecydowanie wygrywa, jeśli chodzi o odwzorowanie podwozia, którego w modelach Scotii albo nie ma (Ki-43), albo jest wypukłe i nie tak dobrze zaznaczone (P-40). Zera posiadają także znacznie dokładniejsze owiewki kabiny pilota, zwłaszcza w porównaniu do Ki-43. Z drugiej strony Ki-43 od Scotii posiadają detale silnika gwiazdowego (choć nie zawsze dobrze odlane), których brakuje u A6M2 (choć i tak byłyby niemal w pełni zakryte przez śmigło).

Do drugiego porównania użyłem mojego jedynego modelu od Raiden Miniatures - radzieckiej wersji Hawkera Hurricane'a. Tu mamy już do czynienia wyłącznie ze skalą 1/285 i oba samoloty trzymają ją nieźle, z małym wskazaniem na A6M2 (Hurricane ma odrobinkę zbyt dużą rozpiętość skrzydeł).

Znowu samoloty różnią się liniami poszycia, których u Hurricane'a jest jeszcze więcej, niż w przypadku modeli Scotii (wynika to po części z urody tego myśliwca). Tym razem jednak ich zarysowanie jest równie delikatne, co linie klap modelu od GHQ, co należy zaliczyć na plus (choć też trzeba będzie uważać, by tych linii nie zamalować).

Podwozie u Hurricane nie jest w ogóle zarysowane, także w tej kwestii wygrywa GHQ. Poza tym radziecka modyfikacja nie posiada owiewki, więc nie mam jak porównać wykonania tego elementu.

Na koniec porównania warto jeszcze powiedzieć coś o cenach. 1 myśliwiec od GHQ kosztuje ok. 17 zł (bez wysyłki, u polskiego dystrybutora 21 zł), podczas gdy tej samej wielkości samolot od Scotii Grendel 4 zł, a od Raiden Miniatures 6 zł.

Podsumowanie

Ostatni aspekt porównania sprawia, że konkluzja tej recenzji będzie znacznie mniej przyjemna dla GHQ, niż w przypadku poprzedniej. Nadal mamy do czynienia z modelami najwyższej klasy, których zakup na pewno Was nie zawiedzie. Ale planując kupno, zapoznajcie się z ofertą konkurencji - w przypadku bardziej znanych samolotów, jak właśnie Mitsubishi A6M2 Zero, możecie kupić niezgorsze modele za 3 razy niższą cenę.

2009–2024, TheNode.pl Disclaimer
Template designed by Globberstthemes