logotype

Nadchodzące imprezy

Dla organizatorów

Organizujesz konwent, pokazy gier albo turniej i chcesz zareklamować swoją imprezę? Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie obsługi JavaScript., a zarówno w tym polu, jak i na stronie głównej naszego portalu pojawi się stosowne ogłoszenie.

Zbieracze Rdzy - Epizod 1

Blangor poruszał się leniwie w otaczającej go mazi, nie odczuwając prawie w ogóle serii uderzeń i poślizgu kontenera, który zarył ostro w ziemi i ostatecznie się zatrzymał. Jego pasażer nie zwracał zresztą większej uwagi na uderzenia i odgłosy. Pomimo paniki czającej się na skraju myśli, patrzył oczarowany na subtelną grę świateł, jaka rozgrywała się wewnątrz kontenera podczas lotu. Mikroszczeliny w pancerzu ich transportu przepuściły najpierw feerię ciepłych barw, gdy do wnętrza kabiny wdzierały się płomienie powstałe w skutek wejścia w atmosferę. Pomimo bólu, jakiego doznawały jego oczy, gdy wpatrywał się urzeczony w taniec mikrosłońc, Blangor był zawiedziony, kiedy w końcu przedarli się przez strefę tarcia, a ogniki obumarły zastąpione prześwitami granatu nocnego nieba.

Wewnątrz kabiny zapaliły się czerwone diody sygnalizujące awaryjne otwarcie. Drzwi kontenera otwarły się z sykiem, a do środka wdarł się żar bijący ze wciąż stygnącej powierzchni ich transportu. Chroniąca i jednocześnie więżąca ich maź zaczęła ustępować. Gdy tylko mógł wydać z siebie jakikolwiek dźwięk, Blangor zaczął piszczeć rozkazy dla towarzyszy swojej niedoli.

Z mroku lądownika zaczęły wyłaniać się z grubsza humanoidalne sylwetki Veer-mynów. Natychmiast po opuszczeniu kontenera rozpierzchli się jeden po drugim, skradając się, bezszelestnie biegnąc lub pędząc na czterech łapach do najbliższej osłony. Gdy tylko poczuły się wystarczająco bezpiecznie, szczury wyciągnęły w górę pyski i ruszając energicznie wąsikami, poczęły smakować powietrze by zorientować się w najbliższej okolicy.

Kiedy Blangor wyszedł z kontenera, jego sfora natychmiast zrelacjonowała mu swoje odkrycia. Nie namyślając się długo, progenitor wydał im rozkaz wyśledzenia feromonowego śladu ich ekwipunku i odzyskania ich uzbrojenia. Wiedząc, że jego brat Burrus jest lepszym łowcą niż on, nakazał też swoim szczurom zebranie jak największej ilości przydatnego złomu na budowę ich nowego gniazda – gdy tylko Burrus odnajdzie ich matkę, będą mieli gotowe schronienie.

Zanim szczury zdołały rozpierzchnąć się do swoich przydzielonych zadań, jak jeden organizm wszystkie wyprostowały ogony i zwróciły głowy na północ. Dostrzegły tam nikłe źródło sztucznego światła – w dodatku ruchomego, co sugerowało obecność inteligentnych istot. Jednym piskiem Blangor wyzwolił falę ruchomego futra, która zaczęła przeć w kierunku nadciągającego patrolu.

***

Wyobraźcie sobie, że panowały tam kompletne ciemności, a dookoła leżały porozrzucane szczątki statku kosmicznego i część zawartości jego ładowni. Mieszczące się tu budynki miały wielkiego pecha i zostały prawie doszczętnie zniszczone przez spadający z nieba złom. Na szczęście ta mała stacja badawcza była kompletnie bezludna, więc nikomu nie stała się krzywda – ale to nie oznaczało, że taka sytuacja miała się utrzymać wiecznie. Na miejsce katastrofy przybył patrol miejscowej milicji, poza tym po terenie kręcił się jeden z ocalałych po katastrofie: karzeł Bogli, który z bezpiecznej odległości obserwował nadciągający patrol oraz wyłażące z jednego z kontenerów monstra.

Z czerwonego kontenera, oblepieni odżywczą, regenerującą rany biomasą, wysypali się Veer-myni, którzy z miejsca zabrali się za przeczesywanie terenu w poszukiwaniu swojego pogubionego ekwipunku oraz złomu nadającego się na budowę przyszłej bazy wypadowej, a może nawet nowego gniazda dla ich zaginionej matki.

Po przeprowadzeniu małego zwiadu pierwszy ze szczuroludzi dał pozostałym znak, że teren był w miarę bezpieczny.

Niestety, szybko okazało się, że to nie do końca prawda. Z mroku wyłonili się uzbrojeni w latarki milicjanci. Od północy nadeszły dwa patrole ludzi, przeczesując niedbale okolicę. Widać było, że to świeżaki na służbie: bawili się bronią, żartowali, podkładali sobie nogi. Być może nawet była to ich pierwsza misja w terenie.

Szczuroludzie widziały w mroku o niebo lepiej od ludzi, mimo to nie od razu mogły rozpoznać ich sprzęt i oporządzenie – dlatego milicjanci zaczęli bitwę jako markery.

[img]http:

Z kontenera wyłazł w końcu potężny Progenitor, który czekał w bezpiecznym pomieszczeniu, aż jego dzieci zrobiły rozpoznanie.

Veer-myn rozbiegły się po okolicy, zaglądając do każdego pojemnika, kontenera i reklamówki. Wszystko mogło się później przydać, wszystko należało sprawdzić.

Nagle jeden z nich zauważył nadchodzących ludzi. Veer-myn zwiększyli czujność i ostrożność, zwinnie omijając snopy świateł wojskowych latarek.

Milicjanci mogli wyraźnie widzieć tylko na trzy pola przed siebie. Jeśli coś podejrzanego znalazłoby się dalej, wzbudziłoby ich czujność, sprawiając, że rozszerzyłby się ich kont widzenia. Szczury Blacka wyczyniały nieliche akrobacje, żeby jak najdłużej unikać konfrontacji.

Niestety, wszystko, co dobre, kiedyś dobiega końca. Jeden z ciekawskich szczuroludzi nieroztropnie otworzył podejrzany pojemnik, którego zawartość w styku z powietrzem eksplodowała, alarmując pobliskich milicjantów.

Zaczęła się akcja rodem z filmu Obcy – decydujące starcie: śmigające nerwowo snopy światła latarek, paniczne komunikaty nadawane przez radia milicjantów, sporadyczne strzały i odgłosy brutalnej walki wręcz.

Nawet Bogli ujawnił w końcu swoją pozycję, ukryty dotąd w wieży stacji nadajnikowej.

Jeden z dwóch kaprali, jako jedyny doświadczony w walce, prowadził swój zaalarmowany oddział w głąb miejsca katastrofy. Gdyby tylko wiedzieli, że za tym krzakiem przed nimi czaiła się ich śmierć…

Walki po omacku i strzelania na oślep w ciemność nie można było nazwać regularną bitwą, ale sytuacja powoli stawała się jasna dla szczuroludzi. Musieli albo przetrwać jako zwycięzcy, albo uciekać. Pierwszą ofiarą padł jeden z Veer-myn, który nieroztropnie rzucił się samotnie na cały patrol milicjantów. Na szczęście oblepiająca go biomasa uchroniła go od kompletnej deratyzacji.

W ruinach radiostacji trwała krwawa walka: jedno z dzieci, wspierane przez morderczy arsenał Progenitora, kładło pokotem milicjantów jednego po drugim.

Szczuroludzie musieli najpierw się dozbroić, bo zaczynali misję z gołymi rękami. Ich ekwipunek został porozrzucany losowo po terenie katastrofy.

W centralnej części stacji badawczej miała miejsce istna jatka. Spanikowani milicjanci nie wiedzieli, w co strzelają, a dowódcy walczyli na noże z potworami, które widzieli pierwszy raz na oczy. Istny chaos. Wbrew oczekiwaniom potężny Progenitor padł pod ciosami noży i gradem kul z karabinów szturmowych. Morale szczuroludzi zachwiało się, jednak ich instynkt przetrwania nie wziął nad nimi góry. Ciekawość zwyciężyła: zamiast uciec i ratować, co się dało, rzucili się do walki z jeszcze większą determinacją.

Ocalały z katastrofy Mantikory karzeł Bogli nieroztropnie włączył się do konfliktu, zasypując jednego z Veer-mynów gradem niecelnych kul ze swojego pistoletu maszynowego. Szczuroczłowiek nie pozostał dłużny, dogonił kurdupla i zdzielił go przez głowę kolbą miotacza.

Spanikowany Bogli, nie myśląc o konsekwencjach, postanowił salwować się ryzykowną ucieczką i zeskoczył z kilkumetrowego budynku na ziemię.

Poobijany, ranny i ze zwichniętą nogą, karzeł uszedł z życiem z pułapki, jaką był dach stacji nadajnikowej. A przynajmniej tak to przez chwilę wyglądało…

…gdyż strzał z miotacza, oddany przez szczuroczłeka z dachu wspomnianej budowli, ostatecznie zakończył przygodę Bogliego na tym świecie.

Tymczasem reszta Veer-mynów nie bez strat zdołała uporać się z milicjantami. Jeden z nich, kompletnie spanikowany, uciekł z miejsca walki. Szczuroludzie dopiero po jakimś czasie mieli przekonać się, że jego wypuszczenie miało poważne konsekwencje.

Tak oto pierwsza misja sympatycznych zółtodziobów (gra słów nie bez znaczenia, bo Black nie popisał się i przyniósł niepomalowane figsy) skończyła się sukcesem, obfitymi zbiorami złomu i przydatnych podzespołów, oraz wyeliminowaniem głównego bossa levelu, którym był nieszczęsny Bogli – karzeł, który nie potrafił latać.

Po bitwie okazało się, że Progenitor został ciężko ranny i na stałe zmniejszył się jeden z jego współczynników, natomiast kolejny szczuroczłowiek najbliższą misję miał spędzić w łóżku, kurując się i pijąc gorący bulionik.

Ciekawskich informuję, że figurki milicjantów pochodzą z systemu AT-43, natomiast Bogli jest – zdaje się – z Pathfindera od Reaper Miniatures. Śliczne figurki Veer-mynów Blacka są oryginalnym produktem Mantic Games.

***

Błyskające punkciki zielonego światła ocuciły Blangora. Raptownie otwierając oczy, zobaczył jak jeden z Crawlerów, stojąc na szczycie wieży, zeruje magazynek swojego Ray Guna, zalewając deszczem migoczących promieni jakiegoś malutkiego człowieka u podnóża budynku. Ten dał popis imponujących umiejętności akrobatycznych, długo unikając strzałów, jednak w końcu popełnił błąd, który zakończył się serią trafień pokrywających całe jego ciało śmiertelnymi poparzeniami.

Gdy pokaz dobiegł końca, progenitor zorientował się w rozwoju wydarzeń od czasu gdy został znokautowany w chaotycznej walce wręcz na środku placu. Z irytacją ofuknął swoich podwładnych za wypuszczenie jednego z żołnierzy żywcem, lecz nie zawracał sobie nim długo głowy. Rozkazał zabezpieczyć sprzęt nadający się na budowę gniazda, zgromadzić w jednym miejscu ludzkie truchła i rozpocząć poszukiwania na miejsce nadające się na budowę gniazda.

2009–2024, TheNode.pl Disclaimer
Template designed by Globberstthemes