Hej, hej, Mars napada... - raport bitewny Monsterpocalypse
- Szczegóły
- Kategoria: Raporty
- Opublikowano: niedziela, 03, kwiecień 2011 21:20
- eiko2
Stało się, Potworopokalipsa nadchodzi! Setki srebrnych talerzy zlatuje w ziemską atmosferę, by wypalić laserami rasę ludzką... Kto uratuje świat? Kto nas uchroni przed zagładą? CO?! Japończycy...?
Wstęp
To musiało w końcu nadejść - ile razy biedni Amerykanie mają bronić świata? Każdemu superbohaterowi należy się urlop - dlatego, gdy w spokojnym dotąd Smashville pojawiło się UFO, na pomoc wezwano bandę technosamurajów - Shadowsun Syndicate. Niech japońska myśl technologiczna pokaże zielonym ludzikom, gdzie raki zimują!
Odprawa
Radary okołoorbitalne nigdy się nie myliły - od lat przeczesywały nasz Układ Słoneczny, podnosząc alarm gdy tylko jakiś obcy obiekt pojawił się w ich zasięgu. Instrumenty powariowały, gdy spomiędzy skał pierścieni Saturna wyleciała marsjańska flota - prawdopodobnie wiele lat temu ugrzęzła tam podczas jednej z łupieżczych wypraw. Odczyty z mierników promieniowania wskazywały, że ku Ziemi leci flota w składzie:
Tharsis-5, 4 Vanguardy, 3 Reapery oraz 3 bombowce intergalaktyczne klasy Marauder, w tym 2 należące do dowództwa.
Na przygotowania obrony zabrakło czasu, dlatego Syndykat oddał do dyspozycji jedynie te maszyny, które były najbliżej potencjalnego miejsca lądowania:
Zor-Maxim, 3 C-Type Shinobi, 1 Shadowsun Striker i 6 antygrawów Katana, w tym 2 przezbrojone na ciężkie cele.
Bitwa
Oba monstra pojawiły się na polu bitwy niemal jednocześnie, widząc się nawzajem między budynkami.
Najazd rozpoczęli Marsjanie, szybko sprowadzając z orbity Reaperów oraz Maraudery, by zająć nimi strategiczne pozycje. Trzymali się blisko siebie, znali bowiem szybkość floty Syndykatu. Japończycy odpowiedzieli wpuszczając na przedmieścia Strikera oraz Katany i ustawiając z nich statyczną linię obrony dla okolicznych budynków. By obniżyć pewność siebie najeźdźców, 3 pojazdy skupiły promienie ze swych dział i wysadziły Reapera.
Tharsis-5 ruszył w stronę okopanego wroga. Bezgłośnie sunął kilka metrów nad ziemią, wypalając kratery w asfalcie. Długimi łapami rozdzierał biurowce, wchłaniając energię w nich płynącą... Robił to z przerażającym spokojem, jakby od niechcenia. Japończycy z przerażeniem patrzyli na ten obrazek, w duchu rozmyślając, co by było, gdyby nie ewakuowano cywilów.
Załoga Zor-Maxima miała świadomość, że z Marsjanami można wygrać tylko brutalnością - dlatego również powaliła kilka budynków, by skumulować ładunek energii.
Katany, stojące wzdłuż jednej z ulic bok przy boku, z niepokojem wypatrywały w dymie świateł zwiastujących zbliżanie się kolejnych statków wroga. Wszystkie działa skierowane były w ciemność, gotowe do wystrzału - ale tylko dla obrony, większość energii trzymając na statek-matkę. On był głównym celem...
W drugim końcu miasta Zor-Maxim miażdżył kolejne statki, rzucając nimi o ziemię, wywracając na nie budynki, czy tnąc przymocowanymi do rąk laserowymi ostrzami. W końcu załoga stanęła naprzeciw Tharsis - potężny okręt, oświetlany płonącym rumowiskiem, był na swój sposób imponujący. Szybki manewr oskrzydlający talerzy pozwolił im na skomasowany ostrzał Zor-Maxima, który poważnie uszkodził serwomechanizmy w jego lewym ramieniu.
Nie mając czasu na głębsze naprawy, odłączono niesprawne moduły - w tym samym momencie w prawe ramię złapano przebiegającego Reapera, by rzucić nim w Tharsisa. Celny rzut w stabilizatory wytrącił okręt z równowagi, przez co zahaczył on o ziemię - teraz oba giganty miały uszkodzenia, co wyrównało choć trochę szanse...
Chwilę zamieszania wykorzystały Katany, wysuwając się na front i ostrzeliwując połączonym promieniem tył statku-matki. Zmasowany atak nadtopił pancerz okrętu, uwalniając chmury trującego dymu i odsłaniając rdzenie energetyczne.
Zor-Maxim szybko zrewanżował się spodkom za uszkodzone ramię. Przesunął się i błyskawicznie rozpędził do 7 Machów, strącając falą uderzeniową kilka z nich. Już chwilę później przekonał się, że był to bardzo głupi pomysł...
...gdyż Tharsis w ułamku sekundy chwycił go, przerzucił nad sobą i cisnął nim o sąsiedni budynek. I to tuż przed oddziałami Syndykatu... Czyżby był to już koniec?
Nagle na polu bitwy zapadła grobowa cisza. Ostatnia nadzieja ludzkości leżała w płonącej stercie gruzu, a macierzysty statek Obcych zawisł nad pogiętą stertą złomu, przygotowując się do wchłonięcia jego energii. Nagle potężna eksplozja rozrzuciła topiące się zbrojenia i dymiące szczątki wieżowca, a z chmury dymu wyłonił się Błękitny Wojownik - w chwili uderzenia aktywowały się osłony, dzięki czemu Zor-Maxim nie tylko nie roztrzaskał się na kawałki, ale miał czas na aktywowanie Ultra Formy.
Potężnym cięciem rozpłatał Tharsisa-5, który uwolnił skumulowane ładunki i aktywował Ultra Tarczę...
W tym momencie losy bitwy osiadły na barkach dwóch monstrów - nawet połączone ataki wszystkich oddziałów nie były w stanie nawet zadrasnąć Ultra Pancerzy. Pozostało tylko czekać na posunięcia olbrzymów.
Pierwszy atak oddał Ultra Tharsis, deaktywując Osłony i kumulując energię w potężny wystrzał. Kula kosmicznego promieniowania odrzuciła Zor-Maxima na kilkaset metrów, spychając go na kilka Katan i wieżowiec. Czujniki na jego pokładzie zwariowały, a załoga przez dłuższą chwilę była oszołomiona.
Syndykat nie spodziewał się, że Marsjanie dysponują aż tak potężną bronią. Pozostało tylko jedno - ponownie użyć taranowania i mieć nadzieję, że to wystarczy do strącenia wrogiej maszyny...
Robot odbił się od gruzowiska i z całym impetem uderzył w Tharsisa-5, wbijając w jego silniki swoje laserowe ostrza. Statek zachwiał się, wbił w budynek i zawisł w powietrzu, jakby nic się nie stało... Jednak już chwilę później z kadłuba zaczęły wydobywać się kłęby dymu, a po kilkunastu sekundach potężna eksplozja rozświetliła okolicę. Ziemia obroniła się... przynajmniej tym razem.
Badanie strat
Monsterpocalypse bazuje na wyczuciu chwili - wybranie dobrego momentu na wykonanie odpowiedniego superataku pozwoli zadać przeciwnikowi nawet kilka ran jednym ciosem A nie ma nic przyjemniejszego niż przechylenie szali zwycięstwa w beznadziejnej sytuacji... Dziękuję za uwagę i zapraszam ponownie!