Sandomicon 2 - relacja
- Szczegóły
- Kategoria: Konwenty
- Opublikowano: środa, 24, kwiecień 2024 16:00
- Sarmor
W zeszły weekend wspólnie z Xardasem i Gottesknechtem udaliśmy się do Sandomierza, by wziąć udział w konwencie Sandomicon współorganizowanym przez Wysoki Zamek i Lubelski Klub Gier Bitewnych APS. W odróżnieniu od większych imprez pokroju Gladiusa był to głównie zlot znajomych, którzy umówili się na granie z wyprzedzeniem, ale bawiliśmy się równie dobrze co na większych imprezach. Jeśli chcecie dowiedzieć się więcej, zapraszam do lektury.
Konwent odbył się w Ośrodku Architektury i Humanistyki Politechniki Świętokrzyskiej, gdzie mieliśmy też zapewniony nocleg. Takie rozwiązanie było niezwykle wygodne, bo pozwalało grać właściwie cały dzień.
Ośrodek Architektury i Humanistyki, zaraz obok rynku.
Do grania mieliśmy dwie sale, wykładową na parterze, w której stały uczelniane ławki, i kuchenną w piwnicy, gdzie znajdowały się dwa duże stoły. Nasza ekipa zajęła piwniczną salę, by w sobotę rozegrać dużą bitwę w Cold War Commandera.
Po przyjeździe, rozpakowaniu się i zjedzeniu kolacji namówiliśmy MKG na zaprezentowanie Stars and Steel, drugiego systemu o starciach statków kosmicznych jego autorstwa (pierwszym było Shadows in the Void). W odróżnieniu od lepiej znanego Full Thrust, w Stars and Steel po stole latają całe eskadry statków – w naszym przypadku irańskich pod dowództwem Xardasa i japońskich z kolekcji MKG, ale pod moim przewodnictwem. Zasady załapaliśmy dość szybko, ale spowolnił nas brak przygotowanych rozpisek (oraz zmęczenie) i w rezultacie bitwę dokończyliśmy w sobotę rano. Zakończyła się zwycięstwem Japończyków, które zawdzięczali moim niezwykle wysokim rzutom.
Początek kosmicznego starcia.
Z takimi rzutami nie ma co dyskutować. Irański pancernik i dwa krążowniki zostają zniszczone, a na pokładzie ginie dowódca eskadry.
Stan flot na koniec ostatniej tury. Irańczykom zostały trzy eskadry (jedna poza kadrem), Japończykom cztery.
Tymczasem w sali wykładowej grano w gry GW… Ale nie w zwykłe warhammery, tylko w Warmastera i Legion Imperialis! Do Warmastera zasiedli wyjadacze z pomalowanymi armiami i prostymi, ale bardzo ładnymi terenami. Pierwsze bitwy rozgrywano już w piątkową noc, zaś w sobotę odbył się miniturniej.
Nocna rozgrzewka przed turniejem.
Siły Chaosu wpadają w zielonoskórych.
Demoniczna armia RIP-a, głównego organizatora.
Klasyczne wzory orków i trolli.
Jeśli chodzi o Legion Imperialis, to niestety kluczowa część ekipy nie zdołała dotrzeć na konwent, więc rozgrywane starcia służyły głównie zapoznaniu się z systemem.
Jedna z sobotnich bitew testowych.
Główną atrakcją przygotowaną przez Xardasa i Gottesknechta była wielka bitwa w Cold War Commandera (nawiasem mówiąc, gra ta wywodzi się z Warmastera). Na dwóch dużych stołach odtworzyliśmy okolice Bartoszyc, gdzie dowodzone przez Xardasa Wojsko Polskie starało się zatrzymać siły radzieckie złożone z wojsk desantowych (którymi kierował Gottesknecht) i lądowych wspieranych przez piechotę morską (pod moją komendą). Scenariusz przedstawiał hipotetyczną interwencję ZSRR w 1991 roku po wyborach parlamentarnych.
Pole walki przed wkroczeniem wojsk.
Na początku starcia wciąż miałem wysokie rzuty, które akurat przy aktywacji są bardzo niepożądane… W efekcie przy pierwszym ruchu w całej grze moja kompania piechoty morskiej zaliczyła krytyczną porażkę i poniosła 66% straty jeszcze przed nawiązaniem kontaktu z wrogiem! Dalszych szczegółów bitwy nie będę zdradzał, bo Xardas obiecał nadesłać raport. Powiem tylko, że nikt nie odniósł zwycięstwa, a finał był wyjątkowo widowiskowy.
Zdziesiątkowana kompania piechoty morskiej.
Początek końca Bartoszyc.
W sobotnie popołudnie (czy raczej wieczór) na parterze dalej toczono starcia w Warmastera i Legion Imperialis, ale na stołach zagościła też Saga (jedyna gra w 28 mm na imprezie) i PMC 2670. Do tego drugiego systemu MKG przygotował nowy scenariusz o niszczeniu wyjść z gniazda robali, który został kilkukrotnie przetestowany przez Dzika i Tombę.
Siły najemników szukają tuneli.
Żołnierze w pancerzach wspomaganych stają do walki z królową robali.
W niedzielę rano organizatorzy poprowadzili krótkie warsztaty z malowania Speed Paintami. My co prawda udaliśmy się wtedy na śniadanie, ale wróciliśmy na konkurs 15-minutowego malowania – a Gottesknecht nawet w nim wystartował i zajął czwarte miejsce. Zwycięzcą został Alex, który pomalował wojownika Sigmara na ciemnozłoty kolor.
Szybkie malowanie w pełnym skupieniu.
Gotowe prace po 15 minutach speedpaintingu.
Następnie zaczęło się wręczanie dyplomów i najróżniejszych nagród. Tu czekała mnie niespodzianka – za zniszczenie własnej kompanii radzieckiej piechoty morskiej przyznano mi tytuł „Hardkorowego Kości" wraz z adekwatną statuetką. Na tym miłym akcencie zakończyliśmy nasz udział w Sandomiconie, bo Xardas już nas poganiał, by zdążyć przed korkami.
Statuetki za dwa pierwsze miejsca w turnieju Warmasterowym i za najbardziej niezwykłe rzuty.
Nieoczekiwana nagroda.
Wyjazd na tę niewielką imprezę okazał się świetnym pomysłem. Miejscówka jest naprawdę zacna, a atmosfera fantastyczna, więc już czekam na informacje o jesiennej edycji.
Nowe tereny kupione przez Xardasa. Czy następnym razem rozegramy lokalne starcie?