logotype

Nadchodzące imprezy

Dla organizatorów

Organizujesz konwent, pokazy gier albo turniej i chcesz zareklamować swoją imprezę? Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie obsługi JavaScript., a zarówno w tym polu, jak i na stronie głównej naszego portalu pojawi się stosowne ogłoszenie.

Grenadier 2011 - VI Warszawski Konwent Gier Strategicznych - fotoreportaż

Jak pisaliśmy, w sobotę i w niedzielę odbywała się tegoroczna edycja Grenadiera. Miałem przyjemność być w Cytadeli Warszawskiej z aparatem i dzięki temu mogę się teraz podzielić wrażeniami.

A wrażeń była cała masa. Zacznijmy jednak od początku.

Po drobnych perypetiach związanych z dojazdem i zwiedzaniem murów okalających Cytadelę (kochany ZTM nie ułatwia dotarcia tam) udało mi się wdrapać na miejsce, odetchnąć i zapalić. Postanowiłem odnaleźć ekipę zajmującą się Sturmovik Commanderem jako punkt zaczepienia na całej imprezie.

Przywitałem się, napiłem wody (WODY) i ruszyłem zwiedzać. W zasadzie zobaczyłem to, czego się spodziewać można po imprezie plenerowej: masa namiotów, trochę biegających dzieciaków, umieszczony w centralnym punkcie punkt gastronomiczny ze strategicznie zainstalowanymi toaletami tuż za. Za to grupy rekonstrukcyjne się postarały, nawet makietę ruin domu a’la Powstanie Warszawskie wzniesiono. Cud, miód i malyna.

No dobra, ale kto idzie na coś takiego, żeby podziwiać namioty? Stoiska z grami przygotowano w większości przypadków bardzo rzetelnie i to się chwali. Niektóre makiety wręcz urzekały urodą. Ale nawet w przypadkach, gdzie nie było specjalnie zmontowanego terenu, nie można się było specjalnie czepiać. Tu spory plus dla organizatorów. Podobnie jak i za przygotowanie merytoryczne. Prowadzący pokazy i naukę gry zachowywali się tak jak powinni, czyli byli cierpliwi, mili i wyrozumiali dla sunącej masy laików, choć zdarzali się i wyjadacze, którzy przyszli zakosztować czegoś nowego.

Jeśli kogoś nie kręcą gry bitewne, można było spróbować sił w planszówkach, które schowano w ciemnych salach muzeum. Niestety, oznakowanie było dość symboliczne, więc na miejsce trafiali głównie pasjonaci niezwykle skomplikowanych gier na papierze. Rzuciłem okiem, pokiwałem ze zrozumieniem głową i czym prędzej uciekłem na słońce, bo pogoda dopisała.

Rekonstrukcje. W to z całą pewnością obrodziło na Grenadierze. Wojna Secesyjna, okres napoleoński, średniowiecze pod różnymi postaciami i oczywiście II Wojna Światowa. Do wyboru do koloru. Inscenizacje też wypadły bardzo zgrabnie. A to czołg przejedzie, a to ktoś granat rzuci i ziemia obsypie publiczność, a to ktoś kogoś saperką poczęstuje. Lubię takie zabawy, nie ukrywam, choć nadal sądzę, że największą radochę z tego czerpią sami uczestnicy. Chyba zresztą na tym to ma polegać. Może nie ma zbyt wielu zdjęć z rozmaitych inscenizacji, tym zajmowali się inni fotografowie, ja starałem się Wam dostarczyć wszystkiego po trosze.

Żeby nie promować wyłącznie wojny, organizatorzy zadbali również o edukację historyczną młodzieży. W tym celu zaserwowano publiczności widowisko historyczno-muzyczne przedstawiające w telegraficznym skrócie historię Polski. A ja głupi się zastanawiałem, czemu gdzieś po kątach leżą wielkie swastyki, czy skrzyżowane sierpy i młoty...

Złapałem michę pysznej grochówki, odpracowałem pańszczyznę na wyłączny użytek portalu (już wkrótce!) i pożegnałem dzień pierwszy tępiąc słuch na wystrzale armatnim stanowiącym klamrę kompozycyjną dla wystrzału porannego. A nie, przepraszam, dwóch panów w niemieckich mundurach (chyba nawet mieli patki z piorunami) strzeliło mi tuż koło ucha i przez jakiś czas słyszałem głównie brzęczenie.

O dniu drugim opowie Sarmor w... aj, i tak się trochę wygadałem.

Więcej zdjęć o proszę. I są większe.

2009–2024, TheNode.pl Disclaimer
Template designed by Globberstthemes