Gladius II - relacja
- Szczegóły
- Kategoria: Konwenty
- Opublikowano: sobota, 23, czerwiec 2018 18:42
- Sarmor
W zeszły weekend w klubie Agresor, czyli na Wydziale Instalacji Budowlanych, Hydrotechniki i Inżynierii Środowiska Politechniki Warszawskiej, odbyła się II edycja konwentu gier bitewnych Gladius. Tym razem jednak wybrałem się na nią nie jako zwykły uczestnik, ale jako prezenter, bowiem wraz z Kadzikiem pokazywałem nowy system What a Tanker! Co jeszcze można było zobaczyć podczas imprezy i jak wypadła pod kątem organizacji czy frekwencji, dowiecie się z poniższej relacji.
Tegoroczna edycja rozpoczęła się w sobotę 16 czerwca o 10 rano. Już przy bramach na teren uczelni wchodzących witały plakaty reklamujące konwent.
Z kolei na 5. piętrze budynku Inżynierii Środowiska naprzeciwko windy umieszczono plan imprezy pokazujący rozmieszczenie gier w poszczególnych salach. Widać, że organizatorzy wyciągnęli wnioski z poprzedniej edycji, kiedy bardzo niewielu uczestników trafiało na pokazy do sali 534, która jest trochę oddalona od pozostałych.
Od razu po przybyciu na miejsce i przywitaniu się z obecnymi ruszyłem przygotować stół do pokazów What a Tanker! – nowej gry Too Fat Lardies o starciach czołgów z II WŚ (postaram się wkrótce napisać recenzję). W sobotę salkę dzieliliśmy z Torgillem i Gregoriusem z GM Boardgames, którzy prezentowali swój najnowszy system Bogowie Wojny – Lee.
Stół do Bogów Wojny – Lee
Armia Unii złożona z modeli GM Boardgames i Baccus
W korytarzu przed wejściem do naszej salki – jak pokazano na powyższym plakacie – można było spróbować swoich sił w De Bellis Antiquitatis, The Walking Dead: All Out War. Zabrakło za to PM 2640, zamiast którego było Glorious Lands, nowa gra MKG będąca niejako „powiększoną” wersją Ballad o Herosach (to jeszcze nie koniec Assault Publishing…).
Greebo prezentuje De Bellis Antiquitatis
The Walking Dead: All out War na małym, ale gęsto zastawionym stole
Glorious Lands
Na korytarzu odbył się też pierwszy pokaz Rapiry, czyli gry o starciach na wschodzie Ukrainy przygotowywanej przez Xardasa, jednego z organizatorów konwentu.
Rapira, a z lewej źródła wykorzystane do pracy nad grą (i nie chodzi wcale o wiśnie!)
W drugiej mniejszej salce w sobotę można było spróbować tylko Infinity. Niestety Rafał, który miał prezentować Sharp Practice, nie mógł przyjechać na imprezę z przyczyn osobistych.
Jeden z dwóch stołów do Infinity
W trzeciej małej sali, 516, Az z bloga 6mm War Games pokazywał Epic Armageddon - jedną z dwóch gier Specialist Games na tegorocznym Gladiusie.
Az (z lewej) prowadzi pokaz Epica
Obok swoje stoisko rozłożył Andrzej z Terenów do Gier. Na imprezie można było kupić mnóstwo różnych drewnianych terenów, żywiczne modele w skalach 15 mm (w tym nowy model czołgu PL-01 Concept) i 28 mm (figurki do nadchodzącej gry Sława!), a także mnóstwo pojedynczych elementów odrzuconych podczas produkcji terenów. Odwiedzający mogli też obejrzeć dwa pierwsze odlewy SKOT-a w skali 1/100.
Modele Terenów do Gier: współczesne siły polskie, wojacy do Sławy!, pojazdy z II WŚ i 6 mm swojska zabudowa
PL-01 Concept
Pierwsze SKOT-y
Najwięcej jednak działo się w większych pomieszczeniach. W sali 519 umieszczono aż pięć gier: Full Thrust, Wojnację, Battletecha, Blood Red Skies i Bolt Action, a konkretniej Tank War, czyli wersję przystosowaną do walk samych czołgów.
Full Thrust
Wojnacja
BattleTech
Blood Red Skies – Bf-109 kontra Spitfire'y
Tank War gdzieś w Afryce Północnej. Jak się okazało, Shermany i Stuarty miały szanse wygrać z Tygrysami i Panzer IV.
Z kolei w najdalszej sali 534 były Gaslands (mordercze wyścigi samochodowe), Hobbit i Mordheim. Klub Dębowa Tarcza, który prowadził pokazy tej ostatniej gry, oprócz wspaniałego stołu (choć trzeba przyznać, że ogólnie poziom był bardzo wysoki) przygotował również galerię pomalowanych band. Nie dziwota, że ekipa zgarnęła trzy z pięciu nagród dla wystawców.
Pokaz Gaslands prowadzony przez Reya z Reycast
Hobbit
Mały kawałek Przeklętego Miasta
Sześć świetnych drużyn do Mordheim
W sobotę oprócz pokazów odbyła się też jedyna prelekcja, na której Dragon Warrior opowiadał o średniowiecznym uzbrojeniu i odzwierciedleniu go w grach figurkowych.
Następnego dnia zaszły pewne zmiany: Glorious Lands zastąpiło Shadows in the Void, Rapirę – Cold War Commander, a zamiast Bogów Wojny – Lee pojawił się Tribal (całkiem ciekawa gra, w której talia kart zastępuje nie tylko kostki, ale i miarki). Zniknęły Epic, The Walking Dead i DBA, za to w sali 548 Pablo i Cisza stoczyli bitwę pod Bicoccą w systemie Field of Glory Renaissance.
MKG prezentuje Shadows in the Void
Cold War Commander – starcie Wojska Polskiego i Bundeswehry
Tribal z daleka…
…i z bliska
Field of Glory Renaissance
Miniaturowe wojska hiszpańsko-austriackie
Pod koniec imprezy miałem też okazję wypróbować wczesną wersję zasad do Sławy! napisaną przez MKG. Objąłem dowodzenie nad trójką Wikingów, a mój przeciwnik, Szary, nad trójką Słowian (docelowo postaci ma być ciut więcej – do siedmiu na stronę – a oprócz ludzi pojawią się też istoty mityczne). Na początku system aktywacji, oparty na kościach w różnych kolorach, wydawał się nieco skomplikowany, ale szybko udało nam się w nim połapać. Większym problemem okazały się ogólnodostępne akcje strzeleckie, przez które moi Skandynawowie zginęli, nim zdołali dobiec do przeciwnika – ale autor zapowiedział już radykalne zmniejszenie liczby strzelających postaci.
Dwóch wikingów ostrożnie zbliża się do wroga, podczas gdy trzeci – berserker – pędzi prosto na niego
Ale wróćmy do konwentu. Jak na dość niewielką i niszową imprezę, frekwencja była całkiem niezła. W sobotę praktycznie cały czas prezentowaliśmy komuś What a Tanker!, a sytuacja przy większości stołów wyglądała podobnie. W niedzielę ludzi było nieco mniej, szczególnie przed południem – a przynajmniej takie odniosłem wrażenie. Zdecydowaną większość uczestników stanowili fani bitewniaków, którzy przyszli wypróbować nowe gry i pogadać z innymi pasjonatami.
Podsumowując, z punktu widzenia fana druga edycja Gladiusa była bardzo przyjemną imprezą, na której można było wypróbować sporo nietypowych systemów i pogadać z wieloma osobami znanymi głównie z internetu. Z punktu widzenia osoby prezentującej też wynik był niezły – udało nam się zainteresować What a Tanker! parę osób i mam nadzieję, że uda się znowu spotkać z nimi nad stołem, najlepiej wcześniej niż podczas kolejnego Gladiusa.